Chciałabym żyć w innym świecie...tutaj wszystko mnie przerasta...nawet drzewa w mieście żyją w klatce,nie potrafie udawać i dlatego nie poddaje się życiu - płynać z pradem byloby dobrze marze o tym,by się zanurzyć w człowieku którego nie ma..by odczepiła się rodzina,by nie robić nic na siłe - nie oddawać się złotym ulicom jak dziwka.Trwać w sobie...ale to mnie zabija ...wciaż widze ludzi co dla przykładu umarli,dla mnie bym żyła...wszystko się dzieje w nieświadomści ale się dzieje...uważam na obyczaje sa mi na reke a jednoczesnie robie co chce...co sprawia mi przyjemnosc - to silniejsze ode mnie - niebezpieczne związki chociaż miały puente a ja nie mam nic ...zupełna pustka - nikt nie czyta by zrozumieć ale by uwolnić sumienie od obowiązku... Niedawno robiłam porzadki w szpargałach - znalazłam...ten kawałek zdjecia co mnie powala... gorzej od choroby - nie daje mi spokoju - taka pozostane ...to było zdjecie Tomka... śnił mi się kiedyś - taki jakim był...Zaczełam analizować,...wady meższczyzny i on... To takie uczucie jakby człowiek nie znał człowieka ale go kochał bezgranicznie...taki pierwszy i ostatni raz...Mam skłonności do obrzydzania sobie chwil...on był dłonia co mnie z tego bagna wyciagała za każdym razem...teraz bezradnie próbuje sama - to nie ma sensu... To taka obesność co samym faktem dawała ciepło ze wszystkich stron,gdy się tonie on jest brzytwą ale się przetrwa.Śnił mi się jego dotyk i jego głos i jeszcze coś... Umarł a ja razem z nim...
Dodaj komentarz