wrz 22 2003

tytanidy


Komentarze: 2

Dziś nie bede już mówić o śmierci...

opowiem o miłości...

Wprawdzie moja wiedza jest tu dużo - może za dużo okrojona ale jest... Swojego czasu żyłam chyba za mocno - za intensywnie by oglądać się na innych. Teraz mam tylko czas...on jest niezwruszony - pochłonął wszystko - dlatego domyślam się żę uczuć wiecznych i tak trwałych jak czas - nie ma... Bardzo chciałabym się mylić... Tak naprawde atat narkotykowy i moja wypaczona świadomość życia nie dała mi zauważyć żadnego przejawu emocjonalnej słabości... Nie licząc seksu co się czasem myli z miłością. Nie znam się i nie rozumiem... Ale kochałam - byłam kochana za mocno i za doskonale. Co jest piękne tak bardzo - jest też mało prawdziwe. Kiedyś bawiłam się ludzmi - czasem oni bawili się mną. Była w tym siła - brak miłości,..z takim obyciem się można wszystko... Wegetacja i nieśmiadomość - tylko wtedy się to sprawdza. Potem nie ma już nic... wszystko się kończy. Mówi się że miłość pokonuje śmierć a tak naprawde jest proporcjonalnie na odwrót... Jenostajnie - prostolinijnie... A wszystko przez wrodzone człowieczeństwo...poznając każdy najochydniejszy szczegół z życia człowieka - wiem żę całość - to reakcje chemiczne...tylko i wyłacznie... No ale wierzyć należy i w małpy i w grzeszną ewe... To spełnienie - jedyne w swoim rodzaju. Zwie się szczęsciem...

zapominajka : :
23 września 2003, 15:54
Musze to dokładnie przeanalizować bo jakoś nierozumiem może sem przemęczona dzisiaj już wszystkim haha :)
nowe_oblicze_bp
22 września 2003, 19:02
masz bardzo ciekawe notki powiem ci szczerze ze pierwszy raz natrafilam na takiego bloga jak twoj po prostu super ale dlazcego tak czarno malujesz milosc??? chociaz ja terz mam ciezkie doswiadczenia w tych sprawach... hmmm trzeba sie zastanowic...

Dodaj komentarz