Najnowsze wpisy, strona 2


lis 01 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2
...od dawna nie mam wokół mnie żadnego zapachu...nie moge zapomnieć...tak mi źle
zapominajka : :
paź 03 2003 Bez tytułu
Komentarze: 1
No i jestem...wróciłam...przyszłam by się wyżalić... Zaczął się rok...zasuwam z kriogeniką...heriozacja syrodyjna i pachalenia,... Tylko raz byłam na uczelni...strciłam swoja pasje...nikt nie rozumie...bo ten fakt nie przekłada się na ludzki język.Utopijne zasady w mojej głowie coraz bardziej fałszują.Moja fascynacja jest nietrwała - to przerażające...to nie jest brak stałości zdecydowania - to chwiejność myśli.Można to porównać do męższczyzny który ma kobiete... tak ciężko jest uwierzyć w to żę ona kiedyś mu się znudzi.Czasem nawet szybciej niż szybko. Zaczełam psychologie potem trafiłam na medycyne - tylko i wyłacznie dlatego że chce dać wszystko albo nic...zupełne oddanie - może nawet poświęcenie - nie modne ale mnie satysfakcjonuje.Może przyszedł dzień następnej zmiany... Znów robie sesje - nie moge zignorować 3tys.złotych... jestem rozdrażniona - musze w ciągu pięciu dni stracić 2 kg.Uparli się i już... A wszystko przez staniki...Prozaiczny problem...nic nowego...szkoda im chyba na materiale ale się nie spieram byle by mi zapłacili...numer75b niestety ale w niego nie wejde...pomyśleli że jak strace kg to i biuścik się zmniejszy nieco... Nienormalni...chodze jak na szpilkach,..wszystkie słodycze pozamykane w barku na kłódke... zawiodą się...ale gadać z takimi..ahhh nie wiem nic...czekam...
zapominajka : :
wrz 26 2003 Bez tytułu
Komentarze: 3

Nic nowego się nie wydarzyło...śniłam... Odsypiając kilka ostatnich nocy... Była już prawie jedenasta...duże lenistwo jak dla mnie... ale z powodu braku snu zaczełam już tracić siły... To taki wyzysk dnia do granic wytrzymałości... Śniło mi się coś na krój wojny - o świadomości światowej chyba II...i coś jakby obóz koncentracyjny...tyle że w powietrzu... w wielkim samolocie nikłej nowoczesności... Było też wiele osób - starsi męższczyźni kobiety dzieci... wszystko właściwie pełne kolorów i życia... Rozmawiam z ludźmi - jedni się śmieją inni wcale w nie gorszych humorach... Nagle przychodzi essmanka - wszyscy ustawiają się wokół półkolistej ściany - jak to w samolocie... wskazuje na pierwsze 5 osób - jestem jedną z nich ... Idziemy do pomieszczenia obok...wchodze ostatnia...widze jak wyciąga broń i strzela pozostalym prosto w głowe...przychodzi kolej na mnie...nie wiem czy wtedy już spałam czy nie... To było tak silne - troche strachu troche nijakośći...Wyraźne były tylko moje myśli - pomyślałam - przecież ja jeszcze nic w życiu nie zrobiłam - nie moge umrzeć... co teraz wydaje mi się śmieszne przemknęła mi przez myśl reinkarnacja ale i tak było mi żal.. co też było dziwne nie uciekałam - czekłam na strzał by coś poczuć...może błogość... Czekałam i czekałam - czułam tylko że powoli się budze...nie było ani bólu ani niczego... nie było ciemnośći ani światła - niczego... Nie dotrwałam do tego czegoś po - obudziłam się... Kiedyś tak bardzo chciałam nie czuć nic - nie mieć wspomnien - żadnych myśli ...zupełny wygas... choćby za cene utraty wszystkiego... A nicość też boli...

może nawet bardziej...

zapominajka : :
wrz 22 2003 tytanidy
Komentarze: 2

Dziś nie bede już mówić o śmierci...

opowiem o miłości...

Wprawdzie moja wiedza jest tu dużo - może za dużo okrojona ale jest... Swojego czasu żyłam chyba za mocno - za intensywnie by oglądać się na innych. Teraz mam tylko czas...on jest niezwruszony - pochłonął wszystko - dlatego domyślam się żę uczuć wiecznych i tak trwałych jak czas - nie ma... Bardzo chciałabym się mylić... Tak naprawde atat narkotykowy i moja wypaczona świadomość życia nie dała mi zauważyć żadnego przejawu emocjonalnej słabości... Nie licząc seksu co się czasem myli z miłością. Nie znam się i nie rozumiem... Ale kochałam - byłam kochana za mocno i za doskonale. Co jest piękne tak bardzo - jest też mało prawdziwe. Kiedyś bawiłam się ludzmi - czasem oni bawili się mną. Była w tym siła - brak miłości,..z takim obyciem się można wszystko... Wegetacja i nieśmiadomość - tylko wtedy się to sprawdza. Potem nie ma już nic... wszystko się kończy. Mówi się że miłość pokonuje śmierć a tak naprawde jest proporcjonalnie na odwrót... Jenostajnie - prostolinijnie... A wszystko przez wrodzone człowieczeństwo...poznając każdy najochydniejszy szczegół z życia człowieka - wiem żę całość - to reakcje chemiczne...tylko i wyłacznie... No ale wierzyć należy i w małpy i w grzeszną ewe... To spełnienie - jedyne w swoim rodzaju. Zwie się szczęsciem...

zapominajka : :
wrz 20 2003 mała schizma
Komentarze: 4
Najciężej mi było na wykładach w prosektorium...czuć zapach nieżywego człowieka...stać w chłodzie i bezradnie przyglądać się jak zimno próbuje powstrzymać nieuchronny rozkład.Komórka po komórce ...zsiniałe ciało,gdzie niegdzie podskórne wylewy,popękane żyły - obrzmiały kark od hipowolemii ...oczy przymknięte lub całkowicie zamknięte...tak robią zawsze...studenci są bojaźliwi... niektórzy nader religijni.Pewien nawiedzony profesof straszył ponoć kiedyś swoich studentów ... że oczami ucieka dusza i że niewłaściwie obsłużenie się ze zwłokami niesie w sobie okrutne konsekwencje...bzdury same...tak sadze...przypominają mi się "Strszne opowieści" gdzie bohaterzy dokonują samodestrukcji.... Przypomina mi się coś jeszcze... Gdy pierwszy raz zobaczyłam sztywne ciało nieboszczyka...byłam przerażona... strach paraliżował mnie jak nigdy dotąd - to tylko marne widzenie świata odkrytego moimi oczami... Lęk...Nie był to właściwy sobie strach - poczułam że moją wielką reakcją na dzieło śmierci... stała się antyreakcja...absolutna pustka...głucha cisza...zastój w myślach...To był ten strach.... Jeden z najgorszych... Kiedy już wróciło do mnie świadome poczuwanie się do jakiejkolwiek reakcji ... gdy znalazł się dla niej czas...przypomniał mi się Tomek...pomyślałam jak musiał wyglądać gdy nikt nie przymknął mu oczu gdy już nie oddychał...jak dobrze że go takim nie widziałam...taki widok przyniósł by mi jedynie obłąkanie...totalny szum...sam fakt że już nigdy nie będzie jak kiedyś...że nie powie jak bardzo kocha,nie pomarudzi na za grubo umaślone kanapki - doprowadza mnie do stanu... z jakiego chyba już nie wyjde...wszystko co mówią mi inny - równie dobrze moge sama sobie powiedzieć - różnica polega tylko i wyłącznie na brzmieniu...Heathcliff mawiał - nie moge żyć bez mojego życia - ... ja powiem - czasem tak cholernie nie chce mi się żyć... Jako zaprzepaszczone życie narkomana - jego los liczono w innych kategoriach... było mi wszystko jedno...ostatnim razem jedyne co powiedział ściszonym głosem to - wierze że się uda bo cie kocham...teraz już się nie łudze że ludzi można zmieniać...wyleczyłam się z tego raz na zawsze... Dalej jest Oluś...Olek był praktykującym narkomanem - najgorszej kategorii... marzyło mu się życie z pasją - życie bez życia - suche ściany wciąż go dławiły - ciązyło mu wszystko na tyle że potem nie umiał inaczej - i bierne powolne umieranie jest niczym... To jak jedzenie czekolady...smak i przyjemność czerpie się ze śladowych ilości - w nadmiarze zatraca swoje właściwości... Był pierwszym martwym - nieeksperymetalnym - którego znałam i który był mi jak brat... Znalazłam go ... wchodząc przez uchylone drzwi - zobaczyłam... Powiesił się na drażku do ćwiczeń...miał fioletową lekko zwisająca głowe... Pamietam jak zaczeło mi się zbierać na wymioty - potem zemdlałam... Na tym się kończy mój kontakt z umarłymi - ... Kontakt z żywymi był dużo gorszy w skutkach ale nie mniej tragiczny ... Zaczęłam wierzyć że śmierć jednego - pociąga za sobą o wiele więcej niż tylko koniec określony... Największym żartem jest to że każdy samobójca jest egoistą...
zapominajka : :